Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

 

 

 

Rolnik Franciszek Pawłowski, właściciel 30-morgowego gospodarstwa we wsi Wroniawy po śmierci pierwszej żony poślubił Felicję Walkowiak i miał z nią sześcioro dzieci. Najmłodsze z nich przyszło na świat 15 grudnia 1916 r. i na chrzcie świętym udzielonym dwa dni później w kościele parafialnym w Kębłowie otrzymało imię Adam.

Lata dziecięce upłynęły chłopcu w rodzinnej wsi, w której uczęszczał sześć lat do szkoły powszechnej. W 1928 roku Adam zdał egzamin wstępny do klasy drugiej gimnazjum koedukacyjnego w Wolsztynie. Początkowo dojeżdżał do gimnazjum koleją z Wroniaw, ale dwa ostatnie lata mieszkał w Wolsztynie zarabiając korepetycjami na utrzymanie. Maturę złożył w roku 1935  z bardzo dobrym wynikiem, cały zaś rok następny spędził w domu rodziców odpoczywając na polecenie lekarza.

1.07.1936 złożył prośbę o przyjęcie do Seminarium Duchownego w Gnieźnie, gdyż - jak napisał - "od dawna już czuję wewnętrzne powołanie i pociąg do stanu kapłańskiego". Proboszcz kębłowski ks. Franciszek Harwaczyński podkreślił w świadectwie moralności jego współpracę z młodzieżą w ramach Akcji Katolickiej, a nauczyciel religii, ks. Marian Walczak napisał, że Adam jest chłopcem bardzo dobrym, posłusznym, skromnym i pobożnym i był w Gimanzjum prezesem Sodalicji Mariańskiej.

Adam Pawłowski został przyjęty do Seminarium i odbył dwuletnie studia filozoficzne z wynikiem ogólnym "fere optime" (prawie doskonale) i zwięzłą charakterystyką wystawioną przez ks. rektora Michała Kozala: "zdolny, pilny, szczery, słabego zdrowia. Był dziekanem". Z polecenia ks. rektora prowadził także kronikę seminaryjną. W Gnieźnie otrzymał też tonsurę.

Zobowiązany do leczenia się podczas wakacji uzyskał po ich upływie świadectwo zdrowia

i podjął studia teologiczna w Poznaniu.

Wybuchła II wojna światowa. Aby dowiedzieć się, czy seminarium będzie czynne przyjechał rowerem z Wroniaw do Poznania. 9 września spotkał się z klerykiem Marianem Wolniewiczem  i dowiedział się, że ks. biskup Dymek zwołuje alumnów do Seminarium. Adam już nie wrócił do domu, ale pozostał w Seminarium aż do zamknięcia go przez Niemców 4 listopada 1939 r.

Lata wojenne spędził najpierw w rodzinnej wsi w gospodarstwie rodziców, potem pracował w majątku Wroniawy jako robotnik leśny (od 5 marca 1940 r. do września 1942 r.), co wzmocniło jego zdrowie. Po wysiedleniu do Zakrzewa koło Zbąszynia (7 września 1942) zarabiał jako robotnik w fabryce budowy baraków drewnianych w Wolsztynie, a następnie (od 14 grudnia 1942 do końca okupacji) jako księgowy w biurze księgowości handlowej "Merkator" w Wolsztynie. Po ucieczce Niemców wraca 13 lutego do Wroniaw  i uczy w miejscowej szkole.

Już 1 kwietnia 1945 r. przyjeżdżą do Gniezna, aby ukończyć studia teologiczne. Prosząc o przyjęcie do Seminarium pisze: "Mimo wojny i więcej - na skutek wojennych przeżyć pogłębił się mój zamiar poświęcenia się służbie Bożej w kapłaństwie. Poznałem bowiem, jak bardzo potrzeba ludzkości prawdy, przez poznanie której życiem swym oddaje Bogu chwałę, znajdzie swe szczęście na ziemi i zbawienie wieczne w niebie. Głoszeniu tej wiecznej Prawdy Bożej pragnę życie swe poświęcić. Przekonany jestem, że w pracy tej znajdę też swe osobiste szczęście, płynące z przekonania o pełnieniu woli Bożej" (13.05.1945, Gniezno)

Motyw Prawdy i jej głoszenia wraca w prośbie o święcenia subdiakonatu: :Nie przymuszony przez nikogo trwam w dawnym, pogłębionym i umocnionym przez wojenne przeżycia, zamiarze poświęcenia się służbie Bogu. Pragnę uczyć ludzi Bożej Prawdy, by, ustalając według niej harmonię i Piękno swego życia osiągnęli przez nią swe dobro doczesne - szczęście i Dobro wieczne - zjednoczenie z Bogiem."

Pojawia się ten motyw również w prośbie o święcenia kapłańskie z dnia 30.04.1946 r.: "Pragnę szczerze życie swe poświęcić głoszeniu Prawdy Chrystusowej i przekonany jestem, że w pragnieniu tym idę za wolą Bożą".

Wytrwałe głoszenie prawdy Bożej będzie znamienną cechą kapłańskiej działalności ks. Pawłowskiego. Przez długie lata wierzył, że teologia ma niepokonalne racje, którym człowiek musi sie poddać. Doświadczenie życiowe przekonało go później - do czego przyznawał sie otwarcie i szczerze - że ludzka wola często pozbawia je mocy, bo najzwyczajniej ich nie przyjmuje.

Ks. rektor Kazimierz Kowalski scharakteryzował Pawłowskiego podobnie jak ks. rektor Kozal: "Jeżeli zdrowie się poprawi, polecony jest na ewentualne studia. Zdolny i pilny, systematyczny i obowiązkowy, zdrowie delikatne, był dziekanem kleryków".

Dnia 2 czerwca 1946 roku ks. arcybiskup Walenty Dymek udzielił diakonowi Adamowi Pawłowskiemu święceń kapłańskich w bazylice gnieźnieńskiej.

Prace kapłańska rozpoczął ks. Pawłowski na stanowisku wikariusza kooperatora przy kościele św. Marcina w Poznaniu w dniu 15 czerwca 1946 roku. Od 1.08.1950 r. przechodzi na wikariat przy kościele Najświętszego Zbawiciela, a z dniem 1.04.1954 do kolegiaty w. Marii Magdaleny w Poznaniu (Fara Poznańska). W tym czasie zdaje też egzaminy wikariuszowskie z bardzo dobrymi wynikami. Do egzaminu proboszczowskiego przystępuje z pochlebną opinią ks. dziekana Henryka Lewandowskiego: "Odznacza się gorliwością i pracowitością. Kaznodzieją jest dobrym, a w zetknięciu z wiernymi okazuje wielki takt i miłość bliźniego. Dla swego przełożonego ks. kan Noryśkiwicza okazuje najwyższy szacunek i jest przy tym jego prawą ręką, nawet w pracach administracyjnych i finansowych".

Egzamin proboszczowski składa 16 i 17 marca 1954 roku z wynikiem "valde bene" (bardzo dobrze).

Dnia 15 stycznia 1957 roku zostaje ks. Pawłowski penitencjarzem przy kolegiacie św. Marii Magdaleny w Poznaniu, a dokładnie rok później administratorem kościoła rektorskiego Pana Jezusa przy ul Żydowskiej w Poznaniu.

Stanowczy sprzeciw władz państwowych wobec zamierzonego mianowania ks. Pawłowskiego administratorem parafii p.w. Najswiętszego Zbawiciela w Poznaniu wyrażony 22 marca 1962 roku bez uzasadnienia, "ze względu na porządek publiczny" przekreśla ostatecznie jego nadzieję na dalszą pracę w duszpasterstwie parafialnym. Ks. Pawłowski przechodzi na stałe do administracji diecezjalnej. Zostaje dyrektorem Duszpasterstwa Dobroczynności Chrześcijańskiej Archidiecezji Poznańskiej oraz członkiem Rady Sekretariatu Komisji Episkopatu do Spraw Miłosierdzia (5.01.1959), członkiem Rady Wzajemnej Pomocy Kapłańskiej (14.01.1959 na okres 6 lat), referentem Wydziału Duszpasterstwa Kurii Metropolitalnej Poznańskiej, odpowiedzialnym za duszpasterstwo dobroczynne w całej Archidiecezji (1.12.1960). Kieruje również Duszpasterstwem Trzeźwości.

Z biegiem lat przybywa mu zajęć w Kurii. Arcybiskup zleca mu 4.06.1962 r. redakcję "Miesięcznika Kościelnego Archidiecezji Poznańskiej", a dnia 23.12.1964 opracowanie millenijnego wydania Rocznika Archidiecezji Poznańskiej, który ukazał się drukiem w 1968 roku. Kontynuując tę pracę redaguje ks. Pawłowski kolejne roczniki na lata 1976 i 1980 oraz z pomocą młodszych kapłanów, na rok 1985. 8 maja 1969 r. zostaje korespondentem prasowym na Archidiecezję Poznańską, a zwolniony z obowiązków referenta Duszpasterstwa Trzeźwości i innych ubocznych zajęć. Główną jednak działalnością pozostaje Duszpasterstwo Dobroczynności.

Regularne sprawozdania z prac Rady Sekretariatu Komisji Episkopatu do Spraw Duszpasterstwa Dobroczynnego i z ogólnopolskich działań oraz udziału Archidiecezji Poznańskiej w charytatywnej działalności Kościoła  w całym kraju a także na jej własnym terenie, przedkładane ks. Arcybiskupowi, pozwalają na ogólną orientację w włożonym w nie trudzie poznańskiego dyrektora. Dokładne ich poznanie wymagałoby osobnego studium. Ks Pawłowski udziela się bowiem nie tylko na płaszczyźnie organizacyjno-administracyjnej, lecz także włącza sie osobiście w głoszenie nauk i rekolekcji kształtujących pracowników charytatywnych różnego stopnia, ogłasza drukiem cykle nauk rekolekcyjnych, kazań na Tygodnie Miłosierdzia, a także artykuły o tematyce charytatywnej.

Potrzebę duszpasterzowania parafialnego zaspokaja ks. Pawłowski w kościele Pana Jezusa, w którym odprawia wszystkie nabożeństwa, jakie odbywają się w kościołach parafialnych. Skupiały one co prawda niewielką ilość wiernych, ale przywiązanych do kościoła i jego Rektora, który starał się też pielęgnować dawne tradycje, zwłaszcza nabożeństwo do Najświętszej Krwi Pana Jezusa. Dbałość o należyty stan, restauracja i konserwacja zabytkowego kościoła przyciągały też miłośników architektury sakralnej.

Zarówno praca kurialna, jak obowiązki rektorskie pochłaniały wiele czasu i sił, tym bardziej, że ks. Pawłowski wykonywał je z pełnym oddaniem, sumiennością i dokładnością pilnego pracownika. Stąd niewiele miał czasu wolnego. Spędzał go raczej samotnie. Życie towrzyskie nie pociągało go. Niemniej interesował się żywo kolegami kursowymi, których był dziekanem za lat seminaryjnych i którzy po święceniach kapłańskich powierzyli mu z tego tytułu troskę o utrzymanie koleżeńskiej więzi całego rocznika - zwłaszcza przez organizowanie corocznych zjazdów - wypełnił to zadanie z właściwą sobie rzetelnością i oddaniem, a także towarzyskim urokiem.

Do końca życia utrzymywał również serdeczny i bezpośredni kontakt z najbliższą rodziną, uczestnicząc w miarę możliwości w rodzinnych uroczystościach, chrztach, ślubach, pogrzebach, imieninach. Pamiętał także o kośceile parafialnym w Kębłowie i o zbudowanym w ostatnich latach w rodzinnych Wroniawach.

Żył skromnie, prosto, w skupieniu. Niewiele podróżował. Odbył pielgrzymkę do Rzymu i do Lourdes. Wakacje spędzał w kraju. Sam prowadził gospodarstwo domowe, bo nie było stać go na opłacenie gospodyni i ubezpieczenia.

Dostrzeżone przez wychowawców i przełożonych zalety charakteru potwierdzone w życiu i pracy, znalazły uznanie u obu kolejnych arcybiskupów poznańskich, którzy wyjednali mu godność tajnego szambelana papieskiego (1964) i honorowego prałata papieskiego (1988).

Zdrowie zawsze nietęgie i ciągle wymagające czujności, utrudniało życie i słabło coraz bardziej. Konieczne były pobyty w szpitalu, ale ks. Pawłowski nie poddawał się. Zgłaszając się po ukończeniu 75 roku życia do dyspozycji Ordynariusza, prosi o dalsze zatrudnienie na pół etatu w Kurii z zachowaniem rektorstwa kościoła Pana Jezusa. Gdy jednak musi wybierać między pełnym zatrudnieniem lub odejściem na emeryturę decyduje się na pierwsze rozwiązanie i wykonuje swoje obowiązki przez dalsze dwa lata. Po ich upływie, wyrażając gotowość dalszego ich pełnienia, pisze: "Ponieważ jednak osobiście czuję się nadal wystarczająco sprawny, informuję, że - o ile Ks. Arcybiskup wyrazi zgodę - chętnie jestem gotów nadal pełnić swoje obowiązki jak dotąd, tym bardziej, że z zajęciami swoimi jestem mocno związany przez ponad 35-letnią pracę. Dzięki zaś bieżącym obowiązkom, które mógłbym wykonywać, będę się czuł w życiu jako kapłan nadal potrzebny i przydatny." (Pismo z 9.11.1993). Tym razem otrzymał przedłużenie na rok z obniżeniem zajęć do pół etatu, zwolnienim z funkcji Referenta dla spraw Duszpasterstwa Trzeźwości i obowiązków redaktora Miesięcznika Kościelnego Archidiecezji Poznańskiej (Pismo Ks. Arcybiskupa z dnia 23.12.1993)

Wytrwał na posterunku jeszcze pół roku. Zachorowal w maju. Na ostatnim zjeździe koleżeńskim, który odbył się 14 czerwca 1994 r. w liturgiczny dzień rektora seminarium gnieźnieńskiego, bł. bpa Michała Kozala był już bardzo słaby. Uczestniczył w mszy św. koncelebrowanej i wyglosił homilię siedząco, ale o odnowienie poświęcenia się Sercu Jezusowemu, które corocznie w imieniu wszystkich odmawiał, poprosił przewodniczącego koncelebrze. Przy stole po nabożeństwie ożywił się nieco i z apetytem spożył posiłek. W kilkanaście dni później, gdy znalazł się w szpitalu powiedział, że był to ostatni obiad, który mu smakował. Do szpitala skierowano go tydzień później. Zmarł w Wojewódzkim Szpitalu Onkologicznym w Poznaniu 12 lipca 1994 roku. Spoczął na cmentarzu w Poznaniu na Górczynie na własne życzenie.

Pod nieobecność Arcypasterza ceremoniom pogrzebowym w kościele farnym przewodniczył ks. bp Zdzisław Fortuniak przy udziale wielu kapłanów, sióstr zakonnych i wiernych. Homilie wygłosił ks. kan. Władysław Koska. Na cmentarzu przewodniczył modłom ks. bp Stanisław Napierała, ordynariusz kaliski, a ostatnim słowem pożegnał Zmarłego ks. bp Zdzisław Fortuniak

 

 

(źródło: Miesięcznik Kościelny Archidiecezji Poznańskiej nr 5/1995,

autor: ks. Marian Wolniewicz)

 

stat4u